Zacznijmy od samej definicji. Wikipedia podaje, że „Wzornictwo, in. design (z ang. design /dɪˈzaɪn/, wzór) lub dizajn – wieloznaczny termin odnoszący się do przedmiotów użytkowych i dzieł sztuki mogący oznaczać ich wygląd albo projektowanie. Termin powszechnie wiązany ze wzornictwem przemysłowym, grafiką użytkową i sztuką użytkową.”
Dla Polaków przeszkodą w zrozumieniu pojęcia design jest różnica w semantyce. Bezpośrednie tłumaczenie prowadzi nas w obszary „projektowania”, które kojarzy nam się np. z pracą architekta albo w obszary „wzornictwa”, co z kolei przywodzi nam na myśl inżyniera nad deską kreślarską.
Czym więc jest ów „dizajn”? Fantastycznie tłumaczy to Don Norman, autor m.in. książki „The design of everyday things”, znany z pojęcia „drzwi Normana”, o których tutaj: http://bit.ly/21xKWZp
Najprościej rzecz ujmując, jest to proces świadomego tworzenia czegokolwiek, z czego potem będziemy korzystać.
Świat pełen jest przykładów dobrego design-u, ja przytoczę jeden, ale za to bardzo obrazowy. To Volkswagen Typ 1, znany u nas jako Garbus. Czy wiecie, że produkowano go niemal bez zmian przez 65 lat, wypuszczono 21,5 mln egzemplarzy, i tym samym był najdłużej i najliczniej produkowanym modelem samochodu w historii motoryzacji? Trudno o lepszy dowód doskonale zaprojektowanego przedmiotu, prawda?
W codziennym funkcjonowaniu korzystamy z wielu przedmiotów. Często nie zastanawiamy się, jak powstały, ba, nawet nie zauważamy, że są. Część z nich powstała zapewne zupełnym przypadkiem (np. koło) inne zaś są efektem mniej lub bardziej świadomego procesu twórczego. Świadomość jest tu kluczem. Każdy z nas ma do wykonania w życiu pewne zadania. Realizując je, sami znajdujemy (projektujemy) rozwiązania, lub korzystamy z produktów lub usług zaprojektowanych tak, by pomagały mam w realizacji zadań. A zatem – projektujemy wszystko, tyle że mniej lub bardziej angażując w to naszą świadomość.
Gdzie zaczyna się projektowanie? Jak możemy się domyślić – nie na kreślarskiej desce. Prapoczątkiem projektowania jest potrzeba. Czasem ją sobie uświadamiamy, czasem nie. Dobry projektant zaczyna od rozpoznania potrzeby. Błędne jej rozpoznanie zaprowadzi na manowce, a błąd popełnić łatwo. Często bowiem realna potrzeba jest głęboko ukryta.
Następnym krokiem jest znalezienie odpowiedzi, co (jaki produkt lub usługa) zaspokoi stwierdzony brak. Stworzenie zaś prototypu pozwoli przetestować założenia na grupie adresatów. To ważny etap. Jeśli okaże się, że przyszły klient w naturalny sposób nie przyswaja tego, co w założeniach wydawało się słuszne, nie należy go przekonywać. Produkt należy poprawić lub wyrzucić i zrobić kolejny. Do skutku, dopóki nie nabierzemy pewności, że działa tak, jak wyobraża to sobie użytkownik. Dalsze etapy to tylko atrakcyjne opakowanie (które oczywiście należy adekwatnie zaprojektować), produkcja i sprzedaż. Oczywiście wiemy, że to „tylko” ma jeszcze w sobie wiele wyzwań, ale dziś mieliśmy mówić tylko o design-ie, prawda?
W podobny sposób powinna powstawać żywność. Dlaczego powinna? Bo nie zawsze tak się dzieje. Szczególnie zauważamy to dzisiaj w Polsce. Sektor spożywczy, będący jedną z silniejszych gałęzi naszej gospodarki doszedł do bariery wzrostu. Przyczyn jest kilka: brak silnej marki polskiej żywności, bariery eksportowe, ale także kulejący proces projektowania.
Od początków transformacji do wejścia Polski do Unii Europejskiej, rynek był bardzo chłonny. Konsumenci nie przywiązywali wielkiej wagi do funkcjonalności i dopasowania produktów do ich potrzeb. Dziś rynek jest mocno nasycony, zaś korzystający z Internetu konsument – wymagający. Wygrają ci, którzy dobrze rozpoznają potrzeby coraz bardziej zindywidualizowanych konsumentów i dopasują (zaprojektują) produkty zaspokajające te potrzeby.
Jeśli chcesz tworzyć żywność, która osiągnie sukces, stosuj się do poniższych wskazówek:
Pamiętaj, co powiedział Massimo Vignelli, jeden z legendarnych projektantów: „Design nie jest sztuką. Design jest praktyczny, sztuka – nie”.
Polska branża spożywcza cały czas czeka na swojego „Garbusa”. Zostań jego twórcą!